W pełnym majestacie BEZPRAWIA holenderska policja wyrzuca 65-letniego, schorowanego Polaka na bruk. W biały dzień. Bez sądu. Bez podstawy prawnej.

Jak to jest możliwe, żeby w XXI wieku, w sercu Europy, kraju cywilizowanym, mieniącym się najwyższym stopniem praworządności, miało miejsce tak dramatyczne wydarzenie? Poznaj nieprawdopodobną historię.

Witaj w Holandii

Kraju tulipanów, wiatraków i...

bezprawnych eksmisji.

Policja przyjeżdża, bo „big boss” z agencji pracy tak kazał.
Bez sądu. Bez pisma. Bez sprawdzenia umowy.
Policjanci uznają kserokopię za dokument prawny.
Obywatel Polski – chory, z ważną umową najmu – zostaje wyrzucony na bruk.

Nagranie z tej groteski – poniżej.
Sprawdź, jak działa holenderski system, gdy nikt nie patrzy.

Sorry, no results.
Please try another keyword

Sorry, no results.
Please try another keyword

Nie na ulicy, nie w barze, nie w miejscu publicznym tylko w moim „własnym” domu. Zostałem na podstawie fałszywego oskarżenia o bezprawne wtargnięcie na teren posesji, bezprawnie aresztowany i bezprawnie eksmitowany.

A po interwencji?

Surrealistyczna operetka trwa…

I jest bardziej pogmatwana niż obraz mojego autorstwa poniżej.

Można by zrozumieć — choć nie usprawiedliwić — bezrefleksyjne działania patrolu policji na miejscu.
Stójkowi zostali wprowadzeni w błąd, posłużono się fikcyjnym „papierem” z ksero, nie sprawdzono umowy, nie zadano ani jednego pytania więcej.
Ale przecież to dopiero początek.

Zatrzymano mnie w piątek. Wieczór, noc i ranek spędziłem w zimnej celi. Oczywiście nie spałem. W sobotę w południe przesłuchanie i… O, łaskawcy! Wypuścili.
Ale…żeby przeprosić.
Żeby odwieźć.
Żeby zapytać: „czy ma pan dokąd pójść?”.
Zamiast tego: „Tym razem nie będzie kary, ale proszę uważać.”

Kary? Za co???!!! Uważać? Na co???
Na „latające słonie”? Na „łodzie podwodne w centrum miasta”? Czy na miny przeciwpiechotne?

Absurd trwa. I ma się dobrze.

Ale… „Nie ze mną te numery, Bruner.”

Drogi Rodaku – a Ty co byś zrobił?

Powiedz szczerze - czy Ty byś się nie załamał?

Od dnia interwencji – w rocznicę  zwycięstwa nad faszyzmem, 9 maja – mija siedemnasty dzień odkąd żyję bez dachu nad głową… (No dobra, mam dach – moje Volvo V50).
Bez decyzji. Bez wyjaśnienia.
Tylko systemowe „nie da się”, „nie nasza sprawa”, „proszę czekać”.

Większość ludzi by się poddała.
Macha ręką, wraca do kraju, milknie, znika.
Ale nie ja. O nie.

Nie ze mną te numery, Brunner” – jak mawiał Hans Kloss w kultowej „Stawce większej niż życie”
To WY Rozpoczęliście tę surrealistyczną operetkę, Drodzy poddani króla Wilhelma-Aleksandra, do spółki z potomkami Mustafy Kemala Ataturka, a teraz ja, potomek polskich Husarzy, przejmuję batutę. I gramy po mojemu.

Zobaczycie, co to polska duma,
co to husarska determinacja,
co to znaczy nie dać się systemowi, który myśli, że wystarczy cisza i zapomnienie. Otóż nie. Nie tym razem.

Basta & Non Possumus do kupy zusamen.

Tym razem to Ja – polski emigrant, który wypadł z trybów waszego wyzysku,

wystawiam Holandii POMARAŃCZOWĄ KARTKĘ.

W ich własnej narodowej barwie – w tej trochę z domu Orańskiego Nassau a trochę z dzikiej krzyżówki marchwi.
Nie żółtą – bo granica została już przekroczona.
Ale jeszcze nie czerwoną – by dać im ostatnią szansę.
Na refleksję. Na naprawę.
Na człowieczeństwo.

AVE POLSKA!!!

Kiedy dookoła Ciebie dzieją się tak absurdalne rzeczy musisz to jakoś przetrawić. Moim sposobem jest Sztuka. Tworzenie to najwspanialsze remedium na traumę. Ponizej pierwszy protest song. W zakładce top ten jest ich więcej.

Made in Volvo V50 on the streets of Venlo AD 2025, by Ricardo & AI. All Rights Reserved.